Od grudnia mamy nowe zasady dotyczące etykiet żywności. Czego możemy wymagać od producentów i sprzedawców? Jakie informacje znajdziemy teraz na opakowaniach?
Przede wszystkim producenci nie mogą nas bezkarnie wprowadzać w błąd. Nie mogą przypisywać produktowi właściwości, których nie posiada (np. sok, który leczy, a nie ma na to dowodów). Z drugiej strony nie mogą też sugerować, że produkt ma jakieś szczególne właściwości, gdy w rzeczywistości wszystkie podobne środki spożywcze je mają (np. jogurt bez konserwantów). Nazwa produktu nie może być wyłącznie wytworem wyobraźni producenta, musi wyrażać to, co rzeczywiście jest w produkcie. Mam nadzieję, że to koniec tradycyjnych szynek, które w składzie mają wzmacniacze smaku, fosforany, białka sojowe, itp.
Co jest w środku, czyli składniki
Wykaz składników to najciekawsza informacja na etykiecie. Jednocześnie pozycja obowiązkowa do przeczytania. Składniki zawsze podawane są w kolejności malejącej. Czyli na pierwszym miejscu mamy składnik, którego w produkcie jest najwięcej. Na niektórych produktach nie trzeba podawać listy składników. Takim wyjątkiem są np. świeże owoce i warzywa, produkty jednoskładnikowe, a także sery, masło, fermentowane mleko, śmietana – o ile nie dodano do nich składników innych niż przetwory mleczne, enzymy spożywcze, i kultury drobnoustrojów.
Niedawno pisałam o oznakowaniu jogurtów, przeczytaj więcej tu: Porównanie jogurtów naturalnych.
Uwaga alergicy
Teraz alergeny muszą rzucać się w oczy. Mogą być napisane inną czcionką lub pogrubioną lub na innym tle. Alergeny, które powinny być wyróżnione w wykazie składników, to np. zboża zawierające gluten (pszenica, żyto, jęczmień, owies, orkisz, kamut), skorupiaki, jaja, ryby, orzeszki ziemne (arachidowe), soja, mleko, orzechy (migdały, orzechy laskowe, włoskie, nerkowca, pekan, brazylijskie, pistacje, makadamia), seler, gorczyca, nasiona sezamu, dwutlenek siarki i siarczyny, łubin, mięczaki.
Podróbki na celowniku
Obecnie ma być nam łatwiej rozpoznać imitację żywności. Jeśli składniki, które zazwyczaj występują w danym produkcie, zostały zastąpione innymi (np. zamiast sera wyrób seropodobny, zamiast masła margaryna, zamiast miodu miód sztuczny, zamiast mięsa drobiowego tłuszcz roślinny), producent powinien o tym napisać obok nazwy produktu (np. pasztet drobiowy z tłuszczem roślinnym lub pizza z produktem seropodobnym). Sama informacja w wykazie składników nie wystarczy.
Mięso lub ryba – z wodą, dodatkowym białkiem?
Dla produktów mięsnych, surowych wyrobów mięsnych i produktów rybołówstwa mamy sporo zmian. O czym musimy się dowiedzieć? Producent musi nas wyraźnie poinformować, jeśli mięso lub ryba:
- zostały doładowane wodą i tej wody jest więcej niż 5% wagi gotowego produktu,
- zawierają dodatek białka,
- są produktem z połączonych kawałków mięsa/ryby (np. gdy sprawiają wrażenie, że są jednym kawałkiem, a w rzeczywistości nie są),
- były kiedyś zamrożone, a sprzedawane są rozmrożone.
Musimy też wiedzieć skąd pochodzi mięso, które kupujemy. Ten obowiązek teraz dotyczy nie tylko wołowiny, ale też wieprzowiny, mięsa drobiowego, mięsa z owiec lub kóz.
Oleje roślinne
Jeśli w produkcie występują rafinowane oleje lub tłuszcze pochodzenia roślinnego, musimy dostać informację co jest ich źródłem, czyli z jakiej rośliny pochodzą. Dzisiaj nie wystarczy napisać olej roślinny, trzeba dokładniej, np.: olej palmowy, rzepakowy, słonecznikowy.
Łatwiej na diecie?
Będzie też łatwiej porównywać wartość odżywczą produktów. Producenci będą musieli podawać na etykietach wartość energetyczną produktu oraz ilość tłuszczu, kwasów tłuszczowych nasyconych, węglowodanów, cukrów, białka oraz soli. Na spełnienie tego konkretnego obowiązku producenci mają jeszcze trochę czasu, muszą zdążyć do 13.12.2016 r. Nie wszyscy czekają na ostatni moment, już dzisiaj na wielu etykietach znajdziemy te informacje. Plus dla nich.
Z lupą do sklepu?
Napisy na etykiecie nie mogą być tak małe, że da się je przeczytać tylko pod mikroskopem. Teraz minimalna wysokość czcionki na etykiecie to 1,2 mm, a na małych opakowaniach 0,9 mm. Osoby mające słaby wzrok pewnie i tak będą miały problem, no ale lepsze jakieś normy niż żadne.
E-zakupy bez kota w worku
Sklepy internetowe muszą teraz podawać składniki produktów spożywczych, które sprzedają! To jedna z najciekawszych zmian i naprawdę super opcja dla konsumentów. Koniec z kupowaniem kota w worku. Siedząc w domu, można wybrać najlepszą wędlinę, czy ser. Część e-sklepów już od dłuższego czasu przygotowywała się do tej zmiany. Część niestety zaspała lub podeszła do tematu niedbale i ma problem z aktualizacją oraz kompletnością danych. Wstyd, bo czasu na przygotowanie było sporo.
Lepiej
Cieszę się z tego nowego prawa, bo ono daje nam więcej informacji o produktach, które kupujemy. Nie jest idealnie, bo jako konsument chciałabym wiedzieć dużo więcej o tym, co jest w produktach i jak one powstają. Jednak każdy krok w stronę zwiększenia informacji, które muszą podawać nam producenci, jest dobry.
Fot. u góry: Flickr/cadencrawford